wtorek, 16 sierpnia 2016

Zdrowe kolana dzięki prostej metodzie – "Lekarze go nienawidzą" Odcinek 1



Pierwszy odcinek z serii „Lekarze go nienawidzą” postanowiłem poświęcić opisowi problemów związanych ze stawami kolanowymi. W poście skupie się głównie na kolanach ale niektóre zasady mają przełożenie na utrzymywanie w dobrej kondycji także innych stawów w naszym ciele.

Dlaczego zaczynam od kolan?
Dlatego, że sam miałem (mam) z nimi duże problemy. Wiem co to znaczy przerwa w ukochanym treningu czy zrezygnowanie z zaplanowanej trasy pieszej spowodowane bólem kolan. Czujemy się wtedy tacy bezradni… No bo niby to nasza wina, że dojebaliśmy sobie stawy przez własną głupotę ale z drugiej strony nie jesteśmy w stanie z tym nic, szybko zrobić… a trening czy start już jutro!
Ból kolan (ból w ogóle) potrafi odebrać radość z każdego wyjazdu w góry czy inne miejsce, gdzie zamiast podziwiać widoki i wypoczywać, my chcemy jak najszybciej usiąść na dupie żeby kolana przestały boleć. Czuje się wtedy każdy krok. Świdrujący ból szczególnie podczas stromych zejść czy zbiegów ze szlaku powoduje, że trafia nas szlak i pojawiają się nerwy. Nasz wypoczynek zamienia się w piekło.
Każdy kto ma problem ze stawami wie o co mi chodzi bo sam tego bólu doświadczył. Co innego ból przeciążonych mięśni, który przejdzie w ciągu kilkudziesięciu kolejnych godzin – przy bólu stawów nie mamy tej gwarancji. Nieleczone stawy będą boleć na kolejnej wyprawie i na kolejnej i na kolejnej… Końca nie widać a góry i szlaki czekają na naszą eksploracje, która kojarzy się nam wyłącznie z cierpieniem.
Po prostu to jest bez sensu. Nie da się uprawiać sportu i wypoczywać gdy organizm daje nam znaki, że coś jest mocno nie tak.
Moja przygoda z bólem w prawym kolanie zaczęła się dość dziwnie. Podczas redukcji wagi kilka lat temu (opisywałem a postach „o mnie”) wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku. Mogłem ćwiczyć na siłowni (chociaż powiedzmy sobie szczerze, że nie przykładałem się dostatnio do treningu nóg), skakać po górach jak kozica, jeździć na nartach itp. Wszystko było spoko a ból kolan dla mnie nie istniał. Miałem inne problemy… Np. jak zrobić żeby nie czuć się głodny na kaloryce sięgającej poziomów średniej z Etiopii czy innych krajów 3-go świata. Jeśli miałbym narzekać na ból stawów to miałem lekkie problemy z lewym barkiem i odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa… ale nic poważnego.

Każdy kto ma w życiu do czynienia z dużą ilością sportu zgodzi się ze mną, że pojęcie „zdrowe kolana i barki u sportowca” nie istnieje w naszym słowniku i też z tamtym okresie miałem się o tym przekonać.
Pewnego razu robiłem jakieś głupie ćwiczenie na triceps i nagle „chrrruppp” w już lekko bolącym lewym barku… Ból i około miesiąca bez żadnego ćwiczenia angażującego obręcz barkową dało mi do myślenia.
Później, po skończonej redukcji, zacząłem przybierać powoli kilogramy aż waga znowu pokazała ponad 80 kg… i później jeszcze więcej. Nie były to jakieś ogromne liczby ale zacząłem czuć, że zaczynam marnować kupę czasu władowanego w redukcję. I właśnie wtedy podczas jakiejś wycieczki w góry zacząłem czuć kolano. Już na kolejnej wycieczce, przy zejściu, ból był momentami nie do zniesienia. Obawy napędzała sprawa, że moja koleżanka przeżyła w tamtym okresie artroskopie kolana, której nie wspomina jako najlepszy okres w jej życiu. Podczas kolejnych wypadów w góry gdy schodziłem po stromym ból był nie do zniesienia i przeradzał wyprawę w wyżej opisywane piekło. No i tak sobie niszczyłem kolano wesoło aż jakoś rok temu powiedziałem, że coś z tym muszę zrobić bo bez sensu tak cierpieć podczas ulubionej aktywności w życiu. Byłem głupi, że nie poszedłem do lekarza po diagnozę… Zwyczajnie bałem się diagnozy – „operacja!”. U lekarza z kolanem nie byłem do dzisiaj ale sądząc po obecnym stanie, nie było to nic poważnego. Wtedy też zacząłem dużo czytać o mechanice działania stawu i o co tam chodzi oraz jakie są potencjalne sposoby żeby ulżyć sobie w bólu. No i zacząłem metody wypróbowywać. Do czego doszedłem, co zadziałało a co nie?… Właśnie po to piszę tego posta.
Ja miałem to szczęście, że to chyba nic poważnego. Chociaż i tak muszę iść na USG albo prześwietlenie dla świętego spokoju. Ale generalnie zalecałbym skonsultowanie sprawy z lekarzem bo może się okazać, że w Waszym przypadku będzie wymagane leczenie szpitalne. I tutaj mówię z tego co się dowiedziałem, że operacja nie jest jedynym środkiem leczenia tzw. „szpitalnego”. Także nie bójcie się – im szybciej tym lepiej bo może się obejść na kilku zastrzykach a jak będziecie zwlekać to faktycznie może Was czekać artroskopia. Wiem, że jestem hipokrytą bo sam nie byłem u lekarza – ale jednak warto iść.
Chciałbym nadmienić, że moje kolano jak i bark nadal nie są w pełni zdrowe. Ale są w stanie w którym wysiłek nie sprawia mi bólu. Zacząłem odróżniać ból urazowy stawów od bólu z przemęczenia. I to daje mi możliwość powiedzenia „stop” albo poluzowania z treningami. Dawno nie czułem „bólu urazowego” co prawda, ale zarówno kolano jak i bark męczą mi się bardzo szybko i muszę cały czas mieć to na uwadze.

Ale do sedna wreszcie… Czego ja się dowiedziałem? I jakie sposoby zadziałały na moje kolano?

Punkty które wymieniam są tak samo ważne w terapii bolącego stawu, kolejność z grubsza przypadkowa.

1.  Rozgrzewka


Każdy kto zaczyna zabawę ze sportem, na początku, olewa rozgrzewkę. I to się nie ma co oszukiwać bo znakomita większość tak robi. Ja tez olewałem dopóki nie poczułem na własnej skórze benefitów z jej stosowania. Ogólna zasada jest taka, że rozgrzewamy się przed KAŻDYM treningiem czy grubszym wysiłkiem fizycznym. Czy to jest trening na siłowni i bieg na 3, 5 czy 25 km – zawsze powinniśmy się rozgrzać. Dla wszystkich jest to oczywiste a niewielu z nas bierze to na poważnie. Rozgrzewka przygotowuje nasz organizm do wysiłku. Nazwa „rozgrzewka” jest bardzo celna bo nasze tkanki potrzebują wyższej temperatury niż zwyczajowe 36.6 aby wprowadzić się w stan optymalny do kontynuowania wysiłku. Rozgrzewkę dzielimy jakby na 3 części:

a) podniesienie temperatury ciała
Do tego wykorzystujemy najczęściej jakieś ćwiczenie „aerobowe” takie jak jazda na rowerku stacjonarnym, spokojny trucht/marsz na bieżni, orbitrek itp.
Czas: 5-10 minut
Po co?: Wyższa temperatura tkankowa pozwala na lepszą pracę mięśni (optymalne warunki dla mięśni do dalszej, cięższej pracy), lepszą elastyczność włókien kolagenowych, tzw. „poruszenie krwi” przez cały organizm żeby zwiększyć transport substancji odżywczych i milion innych rzeczy o których pewnie można napisać 1000 stronnicową książkę.

b) rozciąganie dynamiczne
Nie będę tu opisywał poszczególnych technik i ćwiczeń. Każdy kto ma internet po wklepaniu „rozciąganie dynamiczne ćwiczenia” w wyszukiwarce otrzyma miliony wyników także bez sensu się rozpisywać.
Czas: no i tutaj nie chodzi o czas tylko o sposób. Założeniem jest, że najlepiej rozciągać dynamicznie każdy „ruchomy element” w naszym ciele zaczynając na szyi a kończąc na kostkach (stawach skokowych). Nie warto pomijać żadnego „elementu” bo czasami byście się zdziwili jakie części naszego ciała potrafią działać podczas ruchów które na pierwszy rzut oka ich nie dotyczą. Także robimy rozciąganie dynamiczne „wszystkiego” ze szczególną  uwagą rejonów które trenujemy pierwsze.
Po co?: zwiększamy ruchomość stawów, dogrzewamy i mobilizujemy ścięgna i przyczepy mięśniowe, zwiększamy produkcję mazi stawowej.

c) serie rozgrzewkowe
Jeśli naszym pierwszym ćwiczeniem w treningu siłowym jest wyciskanie leżąc. Robimy 2-3 serie tego ćwiczenia na rozgrzewkę, mniejszym ciężarem niż serie treningowe. Powiedzmy 6 ruchów 50% ciężaru i 4 ruchy 70% ciężaru treningowego. W przypadku biegania nie startujemy od razu sprintem, pod górkę albo w tempie Usaina Bolta tylko powoli zaczynamy biec po prostym.
Czas: Znowu nie liczy się czas ale to żebyśmy owe serie zrobili jak najdokładniej i powoli. W przypadku biegania po pierwszych 5-7 minutach można wejść na większe obroty. Pamiętamy o technice!!! To jest tutaj najważniejsze!!!
Po co?: Żeby „przypomnieć sobie” wzorce ruchowe danej aktywności, przygotować ostatecznie organizm na duży wysiłek, wejść stopniowo na obroty/ciężar treningu właściwego.

2. Technika


„Kurrrwa!!!!” „Jeszcze jedddennn!!!!” – takie odgłosy często towarzyszą ludziom na siłowni. Są też nierzadko przesłanką, że ktoś nie umie wykonywać danego ćwiczenia albo robi je z nieprawidłową techniką. Oczywiście nie zawsze (czasami takie uzewnętrznienie faktycznie pomaga :P).
Zanim zaczniemy wykonywać jakieś ćwiczenie na siłowni czy też biegać czy uprawiać jakikolwiek inny sport, na litość Boską, poczytajmy troszkę jak to się powinno robić :)
Prawidłowa technika wykonywania ćwiczeń diametralnie zmniejsza szanse kontuzji podczas treningu. Gdy wykonujemy coś źle, nie tylko cierpią nasze stawy ale również reszta organizmu. Układ nerwowy i kostny krzyczą o zaprzestanie katuszy, mięśnie nie rozwijają się prawidłowo albo w ogóle. Prawidłowa technika nie tylko pomaga uchronić nas przed większością urazów podczas uprawiania sportów ale podnosi efektywność treningów. Ćwiczenie „byle jak” nierzadko bardziej „ćwiczy” nasze stawy niż mięśnie a trening przeprowadzony wg. zasady – „nieważne jak, byleby jak najciężej/jak najdalej/jak najszybciej” zwyczajnie nie daje nam nawet połowy efektów które mógłby dać. Czasami nie jest efektywny w ogóle a czasami pogrąża nas tylko w kontuzjach.
Np. zanim zaczniesz robić martwy ciąg, poczytaj o nim, pooglądaj filmiki jak robią go zawodowcy, jak radzą robić go ludzie z większym stażem niż Ty, jaka jest mechanika ruchu podczas ćwiczenia, na co musisz zwracać uwagę i za każdym powtórzeniem – ZA KAŻDYM POWTÓRZENIEM – stosuj się do prawidłowej techniki a urazy typu ból pleców itp. nie będą nawet miały szansy się rozwinąć. Ćwicz poprawnie od pierwszego powtórzenia do ostatniego a kontuzje nie będą Cię dotyczyć.
Jeśli chodzi o bieganie… mamy internet, dostępne są miliony technik biegania, setki artykułów, filmików a nawet opracowań naukowych na temat poprawnej techniki biegu… więc zainteresuj się i poczytaj!
2.1 Kadencja
Z tego co zdążyłem przeczytać o technikach biegania to wszystkie techniki łączy jedno – wysoka kadencja biegu, dlatego chcę o tym wspomnieć.
Jest masa różnych technik biegania ale żadna nie omija kwestii kadencji. Kadencja to ilość kroków które stawiasz w danej jednostce czasu. I tak po krótce to im więcej kroczków tym lepiej :) Wszędzie bombardują nas, że trzeba pracować nad swoją kadencją, że najlepsi mają wysoką kadencje itd. No i to jest prawda. Jak zwiększysz kadencje to kilka spraw, których uczą techniki biegania naprawia się automatycznie. Ja staram się nad tym pracować i odczułem różnicę już od pierwszego momentu kiedy zacząłem zwracać na to uwagę. Kolana tez Wam za to podziękują.
Myślę, że wysoka kadencja w przypadku problemów z kolanami to kluczowa sprawa nie tylko podczas biegu ale również podczas normalnego chodzenia np. w trekkingu po górach czy nawet na co dzień. Starajcie się pamiętać o tym żeby stawiać dużo kroczków, zawsze, a kolana odczują różnicę.

3. Wzmacnianie


Jeśli miałbym wybrać jedną, najważniejszą zasadę, którą absolutnie trzeba stosować aby pozbyć się problemów ze stawami to właśnie ta – wzmacnianie.
A zatem o co chodzi w tym magicznym haśle „wzmacnianie”?
Klucz to całej sprawy jest wręcz banalny… żeby stawy pracowały dobrze, muszą mieć solidnych współpracowników w Twoim ciele. Sam staw nie jest w stanie przyjąć obciążenia czy stabilizować się. Nie ważne jak zdrowe mamy nasze chrząstki, bez całego systemu mięśni, ścięgien i więzadeł stawy nie mają szans przetrwać choćby najmniejszego obciążenia.
I nie będę tu kłamał – najlepszym sposobem wzmacniania całego systemu który napędza nasz wysiłek jest siłownia. Żadne piłki, rolki, masaże czy inne cudowne techniki naszych czasów nie zdziałają cudów. Nie zdziałają nawet w połowie tego co ciężka sztanga zarzucona na plecy podczas treningu siłowego. Ciężar jest kluczem. Ciężar połączony z perfekcyjną techniką wykonywania ćwiczenia jest idealną maszyną która stwarza idealne warunki do wzmacniania zarówno mięśni jak i reszty dziadostwa w naszym ciele potrzebnego do wspomagania pracy stawów. Poprawna technika chroni nas od kontuzji podczas ćwiczenia z ciężarem a ciężar sam w sobie „uszkadza” tkanki w naszym organizmie aby mogły odrodzić się większe, silniejsze i zaadaptowane do większego obciążenia podczas kolejnego razu kiedy chwycimy sztangę lub pobiegniemy szybciej i dalej.
Sam zacząłem porządne wzmacnianie kolan od kiedy zacząłem zajmować się ich „wyleczeniem” i widzę niesamowite efekty. Jak już mówiłem, dawniej, zwykłem olewać treningi nóg albo robić je na pół-gwizdka. Wygląd w stylu „marchewka” był nieuchronny. Doszedłem do momentu gdzie wyciskałem na klatkę więcej niż potrafiłem zrobić na przysiadzie co było mega dziwne i mega niezdrowe. Nasze nogi to niesamowicie rozwinięta, najsilniejsza maszyna w naszym ciele. Noszą nas całe życie, więc nie zapominajmy o nich podczas treningu na siłowni.

OK jeszcze kilka konkretów:
- jeśli zdecydujecie się wzmacniać ciało na siłowni wybierajcie sprawdzone ćwiczenia angażujące wiele mięśni na raz. Izolacja nie jest dobrym wyjściem. Trenujcie tzw. „starą szkołą”. Święta trójca: przysiad, martwy i wyciskanie to jest niezbędnik, niezależnie od płci i dyscypliny wiodącej.
- nie łapcie za duże ciężary od razu – progresujcie powoli. Poszukajcie w necie jak powinien wyglądać trening dla początkujących. Słowo klucz to „progresja liniowa” – resztę znajdziecie na stronach wujka Google.
- najlepsze… NAJLEPSZE! ćwiczenie na nogi to przysiad ze sztangą… I musiałem to podkreślić!!! Miliony sposobów jego wykonania, miliony technik angażujących partie nóg które potrzebujesz rozwijać bardziej lub mniej czyni z przysiadu ze sztangą ćwiczenie ostateczne :)

3.1 Biomechanika kończyn dolnych względem kolan



Żeby doprecyzować które mięśnie trzeba ćwiczyć aby wzmocnić kolano, możemy sięgnąć do budowy oraz sposobu działania naszego aparatu ruchu.
I tak najłatwiej jak się da. Spójrzcie na swoje kolano i spróbujcie zgadnąć które mięśnie mogą być odpowiedzialne za jego prace. Zadanie banalne. Już po kilku chwilach niechybnie stwierdzicie, że podczas zginania najbardziej pracują te z tyłu i z przodu uda – i macie rację. W grupie przedniej mamy czworogłowy i krawiecki, z tyłu dwugłowy, półścięgnisty i półbłoniasty. Wszystkie z nich w mniejszym lub większym stopniu przyczyniają się do stabilizacji stawu kolanowego co można, bez wnikania w sprawę, stwierdzić po rozmieszczeniu ich przyczepów. Znakomita większość jest przyczepiona z jednej strony do miednicy a z drugiej do piszczela albo kości strzałkowej. Wszystkie te mięśnie odpowiadają za poprawny ruch stawu kolanowego oraz jego stabilizację ponieważ ich ścięgna często otaczają kolano aby przyczepić się pod nim. Oczywiście kolejnym (jak nie pierwszym) elementem pełniącym rolę stabilizatora czynnego kolana są więzadła, które bez mocnych mięśni nie mają najmniejszych szans wytrzymywać obciążeń, które zadajemy im podczas wysiłku – dlatego mówię w pierwszej kolejności o mięśniach. Oczywiście podczas ćwiczeń wzmacniających, wzmacniamy również więzadła, są one bowiem zbudowane, jak i mięśnie z tkanki łącznej (włókien kolagenowych) i posiadają zdolność regeneracji.
Z rozmieszczenia przyczepów wynika także bardzo ważna zasada, którą możemy nazwać tutaj „zasadą przejmowania obciążenia”. Jako, że nasz dolny aparat ruchu jest powiązany siecią mięśni, ścięgien i innych struktur zależnych od siebie i mających wpływ na całość ruchomości kończyny można stwierdzić, że kolejne stawy są od siebie zależne. Także jeżeli mamy kontuzję stawu skokowego, która osłabia którąś z części potrzebnych do prawidłowego wykonywania ruchu, niebawem możemy się spodziewać kolejnej kontuzji w innych rejonach, jeśli nie zadbamy o wyleczenie kostki. Bowiem obciążenia stawu skokowego przyjmie zaraz kolano a jak padnie kolano to przyjmie biodro – i takim sposobem cała noga do wymiany. Oczywiście organizm potrafi sobie w części przypadków radzić z takimi błędami i np. wykształca któryś z mięśni aby przejął rolę struktury która jest chwilowo „zepsuta” . Dlatego czasami widzimy przypadki, że ludzie mają rozwinięte mięśnie w miejscach gdzie normalnie każdy z nas nie ma go aż tak rozbudowanego. To właśnie przez niedoleczone kontuzje, organizm rozbudowuje mięśnie potrzebne mu do dalszej stabilizacji.

Z całego serca zachęcam do wzmacniania swoich mięśni treningiem siłowym. Przyniesie to pożyteczne efekty zarówno dla stawów jak i ogólnej sprawności. Wielu ludzi brzydzi się chodzeniem na siłownie bo jest to dla nich nudne (szczególnie biegaczy). No na pewno nie jest to bieg główną granią Tatr czy UTMB ale siłownia jest dobrym narzędziem do wykształcenia silnej maszyny, która przyjmie setki kilometrów, pokonywanych później na zawodach.

4. Tłuszcz


Tutaj bardzo krótko bo nie ma o czym się rozpisywać.
Z własnego doświadczenia jak i z wielu przeczytanych artykułów wiem, że tłuszcz spełnia niesamowicie ważną rolę w naszym organizmie.
Do kosza mogą iść diety ubogie lub wykluczające (SIC!) tłuszcz z naszej diety.
Kilka badań stwierdziło, że tłuszcz jest niezbędny do funkcjonowania każdego układu w naszym ciele.
Nie każdy wie, że niektóre substancje, witaminy a nawet neuroprzekaźniki są rozpuszczane wyłącznie w tłuszczach i tylko w ich obecności mają szansę zadziałać… chociażby taka witamina D z pożywienia.
Wiele substancji potrzebnych do budowy i regeneracji stawów również potrzebują tłuszczu. Zdrowe tłuszcze, same w sobie mają zdolności naturalnie przeciwzapalne, tak potrzebne w leczeniu chorób stawów.
Włącz do swojej diety większą ilość tłuszczu, zaryzykuj zjedzenie tłustej ryby czy solidnej garści orzechów dziennie a poczujesz różnice.
Masz problem ze stawami, jedz więcej tłuszczu! AMEN

5. Suplementy


Ten temat jest mocno indywidualny (oprócz jednej sprawy którą poruszę w podpunkcie) także piszę czego ja się dowiedziałem i co ja stosowałem.
Działania lub niedziałania suplementów na stawy nie da się stwierdzić. Jest rzesza ludzi, która uważa, że np. glukozamina jest pomyłką a każda złotówka wydana na nią jest wyrzucona w błoto. Po drugiej stronie barykady mamy ludzi którzy dadzą się pokroić w obronie działania glukozaminy twierdząc, że uwolniła ich od bólu stawów czy wieloletniego bólu kręgosłupa. Ja sam nie wiem co jest prawdą. Większość badań na glukozaminie mówi, że rację trzeba przyznać pierwszej grupie a nasze tabletki z glukozaminą powinny wylądować w koszu lub na reklamacji u producenta. Jednak można odgrzebać też badania, które mówią, że np. glukozamina w ogromnych dawkach potrafi dawać widoczne efekty w terapii schorowanych stawów. Która strona ma racje, nie wiadomo. Która strona dostała w łapę od koncernów produkujących suplementy na stawy – tyż nie wiadomo. Ja wiem jedno… trzeba spróbować na własnej skórze. I ja spróbowałem. Najpierw jadłem jedno cudo bez glukozaminy, później drugie z glukozaminą i powiem tak: to z glukozaminą działało lepiej. Obydwa cuda jadłem w dużych dawkach i podobną ilość czasu (około 4 miesiące jedno i drugie). Nie wiem czy to kwestia innych składników czy placebo czy tego, że robiłem lepsze wzmacnianie, nie wiem, ale piszę jak było. O glukozaminę toczą się batalie, podczas gdy w suplementach spotkamy również inne cudotwórcze substancje. Czytałem o kilku z nich i warto zwrócić uwagę na:
- MSM – metylosulfublablabla coś tam – pochodna siarki, podobno, że działa ale radzę omijać bo najnowsze badania pokazują możliwe działanie rakotwórcze na komórki mózgu (co prawda szczurów ale jednak lepiej dmuchać na zimne)
- Chondroityna – kolejna magia z chrząstki rekina. Podobno działa. Fajnie jak jest w suplemencie.
- kwas hialuronowy i koenzym Q10 – też spoko
- różne oleje naturalne (co dowodzi słuszności poprzedniego punktu w tym poście)
- substancje przeciwzapalne – imbir, kurkuma, kadzidłowiec, kwercetyna, bromelaina
- cynk
- Witamina C – najlepiej w dawkach „w opór” czyli jako osobny suplement min. 1000mg dziennie.
   
5.1 Mit kolagenu i galaretek
W wielu suplementach na stawy mamy w składzie różne formy kolagenu. Wiele ludzi twierdzi, że kolagen, ultra czysta forma, zajebista na stawy i w ogóle wyleczy Cię ze wszystkiego. Co jest kompletną bzdurą. Dlaczego jest bzdurą to można dowiedzieć się łatwo cofając się w czasie do lekcji biologii w liceum jak pani tłumaczyła o układzie trawiennym. Nie pamiętacie? To Wam przypomnę.
Sytuacja jest tak prosta, że aż się chce płakać. Także szybko i zwięźle.
Kolagen czy galaretka (żelatyna – hydrolizowany kolagen) to nic innego jak zwykłe białko.
Co dzieje się gdy białko wkładamy do buzi a później wędruje do naszego żołądka to większość powinna wiedzieć. Białko ulega procesowi trawienia jak WSZYSTKO (no dobra nie wszystko ale białko tak!) co włożymy do naszego, głodnego brzuszka. Po kolei jest rozpierdalane w pył przez ślinę, soki żołądkowe i masę enzymów, których nie sposób tu wymienić. Co zostaje z białka, a konkretnie z naszego kolagenu)? Z naszego kolagenu zostają pojedyncze aminokwasy, które wspomogą nasz proces regeneracji stawów tyle co ich pogłaskanie. No dobra, pośrednio pomogą ale nie więcej niż jakbyśmy zamiast super kolagenu zjedli plasterek szynki czy sera. Co lepsze – ser czy szynka pomogą nam bardziej bo posiadają pełny profil aminokwasowy (każdy rodzaj aminokwasów) podczas gdy kolagen to białko które posiada profil niepełny.
Na niektóre mechanizmy nie mamy wpływu, także jeśli ktoś poleca Ci na stawy kolagen to powiedz mu żeby wrócił na lekcje biologii do liceum.
To, że kolagen, substancja sama w sobie jest skuteczny to nie ma wątpliwości tylko droga podania musi być inna. Żeby kolagen zadziałał musimy ominąć układ trawienny czyli wstrzyknąć go prosto do stawu… Co jest stosowane w szpitalach jako niezaprzeczalnie skuteczna terapia regeneracji chrząstki stawowej. 

6. Krioterapia „dla ubogich”


Pewnie nie raz widziałeś sportowców moczących dupę w wannach napełnionych lodem czy słyszałeś o akcjach, które odstawiają „morsi” w stylu 30 min w saunie i później skok do zamarzniętego jeziora. Wszyscy Ci ludzie twierdzą, że to zdrowe podobno, co dramatycznie kłóci się z ogólnymi zasadami które każdy z nas zna. „Ubierz czapkę”, „Na cebulkę najcieplej”, „W nogi ma być ciepło”, „Jak w głowę ciepło to wszędzie”, „Żeby Cię nie zawiało”. Rodzice uczą dzieci unikania zimna i gwałtownych zmian temperatur. Część z tych tez oczywiście jest prawdziwa a wyżej wspomniani „morsi” pracują latami żeby robić swoje akcje.
Szczerze, to nie mam pojęcia jak działa celowe wychładzanie całego organizmu pod względem np. regeneracji u sportowców (bo podejrzewam, że oto chodzi) ale wiem, że odpowiednio zastosowanie metody wychładzania może pomóc w terapii stawów.
Kto grał w sporty zespołowe lub ogląda często różne mecze na pewno nie raz widział akcje medyków podczas kontuzji zawodnika. Ja doświadczyłem tego kilka razy podczas gdy jeszcze grałem w lidze kadetów w koszykówkę kilka dobrych lat temu. Gdy zawodnik schodzi z boiska i skarży się na ból „czegoś” (no głowy to nie :P), obecny medyk albo trener stara się chłodzić miejsce kontuzji czy to kostkami lodu czy sztucznym lodem w sprayu. Miejscowe wychłodzenie miejsca zmniejsza ból, obkurcza naczynia krwionośne, zmniejsza obrzęk. Wszystko wydaje się na miejscu. Ale…
Badania tej metody dowiodły, że nie jest ona aż tak skuteczna jak się uważało. Zawodnik po kilku minutach znowu odczuwa ból i bardziej adrenalina meczu niż sztuczny lód pozwala mu kontynuować grę. Wychłodzone miejsce pozbawiane jest dopływu krwi, która jest wymagana w miejscu kontuzji aby umożliwić organizmowi wysyłanie naturalnych substancji leczących dany uraz. Obrzęk znika na chwile a po jakimś czasie powraca jeszcze większy i bardziej bolesny.
Więc dlaczego zawracam Wam dupę jak metoda jest nieskuteczna?
Otóż skuteczna jest…  Zapewne nie każdy z nas ma dostęp to urządzeń do krioterapii, elektrycznych urządzeń masujących czy stymulujących regeneracje prądem których skuteczność jest potwierdzona i niezaprzeczalna ale też elitarna i droga. Proponuje więc metodę dla każdego.
Po skończonym wysiłku, podczas prysznica kierujemy strumień gorącej wody na miejsce kontuzji (w moim przypadku było to prawe kolano) polewamy aż miejsce się dobrze rozgrzeje. Później szybko przełączamy wodę na najzimniejszą jaką mamy w kranie i polewamy to samo miejsce licząc powoli to dziesięciu. Później znowu ciepła i zimna itd. Polecam robienie 5 cykli ciepła-zimna, odstęp 10. Ważne jest aby ostatnie „polewanie” było ciepłe.
Metoda ta daje nam benefity wychładzania bolącego miejsca a usuwa negatywne jego skutki zarazem. Po sobie zauważyłem, że jak po bieganiu boli mnie kolano i jest troszkę spuchnięte, po zastosowaniu „krioterapii domowej” ból jest dużo mniejszy a opuchlizna powoli znika. Skraca się też czas pełnej regeneracji stawu do stanu gotowego do kolejnego wysiłku.

7. Wspomaganie mechaniczne stawu czyli ortezy
Jedną w pierwszych metod, którzy stosują wszyscy na bolące stawu jest stosowanie opasek wspomagających czyli tzn. ortez dla bolącego stawu. Pełno można zobaczyć przypadków ludzi biegających czy chodzących po górach w kolorowych opaskach na kolanach. Niektóre z nich nie rzucają się w oczy, inne wyglądają jak egzoszkielet żołnierza z przyszłości czy noga transformersa. Kupienie „opaski na nogę” jak boli jest dość intuicyjne i wielu ludzi kupuje je bez wiedzy na temat jak działają. Nie ma w tym nic złego czy szkodliwego (jeśli poprawnie ich używamy). Ortezy po prostu działają. Faktycznie przynoszą ulgę a stawy czują się pewniejsze.
Ja sam mam ortez kolana (innych nawet nie liczę) całą siatkę dlatego chciałbym napisać o plusach, minusach i jakie wybierać.

Zacznijmy od minusów;
- za mocno zaciśnięta orteza może powodować niedokrwienie miejsca i wydłużyć czas regeneracji stawu
- za długie i za częste (np. na co dzień) wspomaganie stawy ortezą może doprowadzić do upośledzenia stawu, jego regeneracji oraz do częściowej atrofii lub upośledzenia czynności okolicznych ścięgien i mięśni.
- jest w nich mega gorąco (brak komfortu to minus ale sama temperatura to plus)
- potrafią nieźle obetrzeć podczas długiego wysiłku
- niektóre się niewygodne i przeszkadzają w uprawianiu aktywności

A z plusów:
- stabilizują staw, w przypadku kolana pomagają w prawidłowym ustawieniu rzepki.
- przynoszą ulgę w bólu
- dają uczucie pewności i większy komfort podczas aktywności.
- podgrzewają miejsce, wspomagając tym regeneracje „na bieżąco”
- często zastępują opatrunki gipsowe czy tzw. szyny gipsowe (wartość medyczna)
- wymuszają prawidłową pracę stawu

Na własnej skórze przekonałem się, że droga orteza nie znaczy dobra. Miałem do czynienia z wieloma modelami i a aktualnie najlepiej sprawdza mi się ten tańszy (20 zł).

Moja kolekcja

Mówię tu o ortezie stawu kolanowego. Po prostu powinna posiadać pewne cechy a nie koniecznie metkę z wygórowaną ceną.
- Po pierwsze powinna być nie za długa (im mniej mięśni dookoła wspomaga tym lepiej) bo chodzi nam o stabilizację stawu a nie okolicznych mięśni.
- Po drugie sprawą wg. mnie konieczną jest możliwość odpięcia jej bez zdejmowania buta (tzn. orteza otwarta). Wystarczy mieć wtedy spodnie z odpinanymi nogawkami a zakładanie i zdejmowanie ortezy nie stanowi problemu.
- Powinna mieć otwór na rzepkę – lepsza stabilizacja, nie ugniata rzepki.
- Sprawą absolutnie konieczną są boczne fiszbiny (czy zawiasy) stabilizujące. Dają nam dodatkową stabilność oraz co najważniejsze zapobiegają zsuwaniu i marszczeniu się ortezy co może wkurwić człowieka do granic możliwości – uwierzcie mi :)
- oddychający materiał podszyty neoprenem – fajnie grzeje i oddycha (powiedzmy :P)
- mocne i porządne rzepy. Bez tego orteza będzie się nam odpinać.
- niska cena – wiadomo, czynnik ważny dla każdego. Bez przesady w jedną i drugą stronę. Do 150 zł można kupić już sprzęt mega profesjonalny. Ja mam takie za 100 zł i za 50 zł i za 20 zł i akurat ta za 20 jest najlepsza bo ma te wszystkie cechy o których mówiłem. Może jakość wykonania nie jest aż tak bezbłędna jak ta za 100 zł ale ogólnie bardziej mi pasuje.

Sweet focia z ortezami. W tle dobry ziomek Kylo Ren.
 8. Woda


Znowu będzie krótko i na temat.
Na kolejnej lekcji biologii w liceum (tej po trawieniu :P) można się dowiedzieć, że ciało ludzkie składa się w większości z wody a H2O jest nam niezbędne do przeżycia.
Złota zasada: 3 tygodnie bez jedzenia, 3 dni bez wody, 3 minuty bez powietrza – tyle czasu mamy zanim nasz mózg mówi „Hasta la vista” i umiera.
Woda jest w każdej komórce naszego ciała (około 90%!!!) więc jak wody zaczyna brakować, organizm zaczyna szaleć. Prosta sprawa, która nie wymaga chyba dłuższego tłumaczenia.
Zróbcie prosty eksperyment. Idźcie sobie na wyprawę w góry i przejdźcie tak z 2-3 godziny bez łyka wody. Zwróćcie uwagę na ból w stawach i na ból w stawie z którym macie problem. Nie wiem czy każdy ma tak samo ale mnie zaczyna wyraźnie bardziej boleć… nie tylko zepsute kolano ale wszystkie stawy które obciążam. Pomimo dobrej techniki chodzenia, ortezy, dobrych butów, suplementów na stawy… bez wody boli bardziej. Jak uzupełnię płyny, ból powoli zaczyna słabnąć…
Może to i placebo a może jestem dziwny ale tak mam :)
Jestem w stanie w to uwierzyć mając na uwadze to, że woda to podstawowy składnik każdej, naszej komórki.
Oczywiście można przesadzić z wodą. Tak, można :) a efekty są mocno średnie bo ten końcowy to śmierć :P dlatego też nie polecam.
Znacznie gorzej jest w drugą stronę bo efekt końcowy następuje znacznie szybciej :P
Wg. mojego, skromnego zdania, bez wysiłku – minimum 12 szklanek dziennie (to wypada 3 litry, oczywiście oprócz innych płynów np. zupa :P). W dni o wzmożonym wysiłku możemy wlać w siebie więcej ale też bez przesady :)
Fajnie jeśli woda, którą tankujemy, jest mineralna.
Nie wierzcie w bzdety o wypłukiwaniu potrzebnych substancji z naszego organizmu bo to nie prawda. Co najwyżej wypłuczemy to co niepotrzebne. Organizm ma dość skuteczne sposoby zachowania homeostazy i nie da sobie nic wypłukać :P

9. Buty i wkładki


Bieganie minimalistyczne, maksymalistyczne, naturalne, sralne i inne… Już mnie szlak trafia od tych wszystkich trendów. Ludzie nie biegają tak jak lubią tylko tak jak jest modnie… Już chuj z tymi endomondami i opaskami na Iphone’a ale żeby ktoś mi mówił ile mam mieć pianki w bucie… Kuwa! Chyba sam musze ocenić jak mi lepiej!
Buty jak są wygodne to są wygodne, nie ważne jaka firma i ile pianki. To że Krupicka odcina podeszwy swoich New Balance to nie znaczy, że każdy ma tak robić. Zostaw swoje buty w spokoju jak Ci się w nich dobrze biega. Widocznie Tony miał coś do swoich cichobiegów, że tak je traktował.
Jeżeli jest Ci nie wygodnie… wtedy kombinuj. Może dla Twojej biomechaniki i budowy kostnej warto zainwestować w buty bez dropa albo w drugą stroną, z większym dropem... Może to, tak wychwalona, stabilizacja pięty w najnowszym modelu za 700 zł sprawia, że bolą Cię Achillesy.
Szukaj a znajdziesz.
Jedno wiem, buty to jedyna część sprzętu sportowego na której nie warto oszczędzać.
U mnie sprawdzają się drogie wkładki żelowe z których odcinam stabilizację łuku stopy bo mnie wkurza i nie daje komfortu. U Ciebie może sprawdzić się co innego…
Odpowiedź może czekać w tych za 170 zł, nie koniecznie w najnowszym modelu pro :)

10. Masa ciała a stawy kończyn dolnych.
Sprawa prosta, sprawa jasna i powinna być zrozumiała dla każdego.
Dlatego jednym zdaniem:
Im mniejsza Twoja waga, tym mniejsze obciążenie na stawy kończyn dolnych podczas uprawiania sportów.
Dziękuje za uwagę :)

11. Czas regeneracji
Tutaj też nie ma co owijać w bawełnę.
Czas potrzebny na kompletną regenerację prawie wszystkich układów naszego ciała do poziomu aby móc ponowić wysiłek to 48h.
Czas regeneracji poważnych urazów jest nie do określenia bo jest to sprawa mocno indywidualna. Czasami leczymy kontuzję barków w 2 miesiące a czasami ciągnie się za nami do końca życia.
Ja na przykład leczyłem kolano ponad pół roku zanim odczułem różnice i mogłem, znowu ćwiczyć bez bólu, który uniemożliwia wysiłek.
Dlatego nie spiesz się i pomyśl zanim zrobisz dwa, ciężkie treningi dziennie. Czasami lepiej nie zrobić go w ogóle a kolejnym treningiem zrobić dwa kroki na przód a nie nadal czekać na postęp.
Leczenie stawów może zajmować lata dlatego nie wymagaj poprawy na drugi dzień czy za tydzień.
Bądź cierpliwy a kontuzje nie będą powracać.

Mam szczerą nadzieję, że pomogę tym postem komuś kto ma podobny problem do mnie. Fajnie jak chociaż jednej osobie pomogą moje wskazówki teraz lub w przyszłości.

Seria „Lekarza go nienawidzą” będzie kontynuowana tak szybko jak wymyślę o czym napisać kolejnym razem :)

Na razie żegnam i życzę dużo zdrowia bo to ono pozwala nam cieszyć się i być tutaj każdego dnia.

Piotr „Duncan”
(From Zero to Ultra)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz