niedziela, 31 lipca 2016

Tatry – Czerwone Wierchy i Kondracka Kopa – From Zero to Ultra Sezon 1 Odcinek 8 (S01E08)

Ogólnie to wycieczki w Tatry są dla mnie jednymi z większych przeżyć w moim życiu… Tak, jestem nudnym człowiekiem i nie bywałem w świecie… Albo po prostu niesamowicie lubię te góry. To i to jest prawdą :)

UWAGA: Post może zawierać duże ilości samojebek i amatorskich panoram :P

Postanowiliśmy, że w weekend (padło na 23.07.2016) wyruszamy w Tatry. Pogoda wymodlona, zamówiona i prognozowana miała być idealna więc czego trzeba więcej? Chcieliśmy iść coś lajtowego, bez trudności technicznych i niedługiego bo miał to być bardziej odpoczynek po całym tygodniu pracy i życia codziennego niż wyprawa na życie i śmierć. Z moimi kompanami (Gomół i Elka – znacie ich z postu o Kieracie) uzgodniliśmy, że Czerwone Wierchy wydają się opcją idealną bo nie za długo, piękne widoki i dobra rozgrzewka przed atakami na wyższe szczyty. Ogólnie jest taka opcja, że oni chcą w tym sezonie pójść na bardziej techniczne szlaki i zasugerowałem im żeby sobie najpierw pochodzili po tych łatwiejszych (chociaż ambicja Gomóła walczyła :P), później troszkę trudniejszych i dopiero tych najbardziej wymagających. Zresztą po tym jak Gomół zasugerował wyjście na Rysy w tym sezonie od razu zareagowałem i starałem się im wytłumaczyć, że to nie jest dobry pomysł jak na początki w Tatrach. Uzgodniliśmy, że pójdę z nimi jeżeli najpierw pochodzą  po tych łatwiejszych szlakach. Mogą też iść sami od razu na Rysy ale ja się nie piszę na taką ekipę. Mówcie co chcecie ale w Tatrach potrzeba trochę doświadczenia bo już w tym sezonie tego doświadczenia zabrakło kilkunastu osobom (R.I.P [*]).  A bardzo nie chciałbym żeby dołączyli do nich moi przyjaciele :/

niedziela, 24 lipca 2016

Treningowy półmaraton "Półmasakraton" czyli bieganie 20+ po raz pierwszy w życiu - From Zero to Ultra Sezon 1 Odcinek 7 (S01E07)

Nie wierze w to co zrobiłem, po prostu nie wierze…

Kto śledzi mnie na Fejsie, ten zapewne czytał, że ostatnio umyślało mi się zrobić trening biegowy. Mimo właśnie przeprowadzanego, 2-tygodniowego roztrenowania (czyli pielęgnacji absolutnego lenistwa) postanowiłem iść pobiegać. Tak sobie pomyślałem, że odpoczywam głównie od siłowni, a bieganie nie zaszkodzi. Troszkę krew szybciej zacznie krążyć, nawet regeneracja lepsza itd. Szczególnie, że podczas tych 2 tygodni byłem już biegać na treningowej, krótkiej trasie 10km (Droga Krzyżowa – opisywałem ją ostatnio) i wszystko było w porządku, nawet czułem się lepiej. Siłowni nie dotykam także i tak mało, samo bieganie, jak na 2 tygodnie.
W sumie, na początku myślałem, że pobiegnę kolejny raz 10-tkę i będzie git… wrócę do lenistwa.
ALE NIE… Jakoś mnie naszło, że może by gdzieś dalej wreszcie spróbować. Jak wiecie, terenów do biegania nie brakuje więc stwierdziłem w końcu, że raz się żyję i spróbuję dystans półmaratonu.

piątek, 22 lipca 2016

10 przykazań początkującego sportowca (i nie tylko) według From Zero to Ultra :) Sezon 1 Odcinek 6 (S01E06)



1. Zacznij działać!
Pierwsze i najważniejsze zadanie dla kogoś kto chce zrobić coś w kierunku zdrowia i aktywności fizycznej. Musisz ruszyć dupę. Bez tego, marzenia o chwale i nieśmiertelności się nie spełnią :P Nie tłumacz się tym, że nie wiesz jak zacząć, co robić, jak i po co… Bo to jest kompletnie nie ważne. Po prostu zacznij robić byle co i byle jak… Lepsze to, niż nie robienie nic. Zapisz się na siłkę, basen, biegaj, rób pompki, brzuszki czy cokolwiek z tych lub innych rzeczy. Nie masz kasy na siłkę… biegaj, nie masz czasu na bieganie to zrób 500 pompek dziennie itd. Zacznij robić cokolwiek… to już dużo jak na początek. Chcesz zacząć trenować? To zacznij OD DZISIAJ, nie od jutra, nie od kolejnego poniedziałku czy jako postanowienie noworoczne… Im szybciej tym lepiej – to jest najważniejsze. Nie wiesz jaką dyscyplinę sportu wybrać? Próbuj wszystkiego po kolei… Wreszcie znajdziesz coś dla siebie.

niedziela, 17 lipca 2016

Moja droga krzyżowa, czyli pierwszy trening biegowy - From Zero to Ultra Sezon 1 Odcinek 5 (S01E05)

Niech będzie… dokumentacja kilku porażek z rzędu :)

Kilka dni po Kieracie, gdy już wiedziałem, że zaczynam biegać. Przynajmniej bardzo chciałem zacząć. Jakoś trzeba było się przygotować.
Zanim zabrałem się do BIEGANIA jako takiego minęło trochę czasu bo musiałem obczaić kilka rzeczy. Tak właściwie najważniejsze było to, gdzie będę biegał.
Jak już wiecie, moje okolice to teren wręcz idealny do biegania terenowego. Teren jest idealny i tras do wyboru mnóstwo… co czyni wybór trudniejszym. Mam dookoła tak dużo potencjalnych tras, że najchętniej biegałbym bo wszystkich na raz… typowa „klęska urodzaju”.

niedziela, 10 lipca 2016

Kierat 2016, czyli dlaczego zacząłem przygodę z bieganiem - From Zero to Ultra Sezon 1 Odcinek 4 (S01E04)

Ogólnie mógłbym napisać tu tylko „ja pierdole” i na tym zakończyć ale trzymajmy się planu i do rzeczy…



Najpierw to może opowiem co to jest ten Kierat?

Kierat 2016, a właściwie XIII Międzynarodowy Ekstremalny Maraton Pieszy „Kierat” to impreza w której niedawno brałem udział. Jest to coroczny event na ziemiach Limanowszczyzny, który uzyskał miano „Nieoficjalnych Mistrzostw Polski w Biegach na Orientację” po tym jak zaczęła brać w nim udział czołówka polskich biegaczy terenowych (no i oczywiście go wygrywać). Jest to wydarzenie „dla każdego” bez ograniczeń wiekowych itd. płacisz wpisowe, bierzesz udział. Impreza biegowo-marszowa w której celem jest pokonanie dystansu 100km w czasie max. 30 godzin. Trasa prowadzi przez masywy Beskidu Wyspowego oraz sąsiednich Beskidów (nie wiem na stówe ale możliwe, że w poprzednich latach, trasa zahaczyła o Gorce). Trasa nie jest sztywno wyznaczona, jest to bieg na orientację. Jak na większości maratonów, trzeba zaliczyć punkty kontrolne ale odcinki między nimi wyznacza się samemu za pomocą urządzeń nawigacyjnych (kompas, GPS, igła na wodzie – co kto woli :P). Jako, że w maratonie może wziąć udział każdy, kolejne edycje gromadzą co raz to więcej uczestników (w tym roku, 2016, brały udział 602 osoby). Jak napisałem, Kierat ma charakter biegowo-marszowy a to dlatego że tylko czołówka (Ci pojebani) biegnie (mam nadzieje, że nie cały czas chociaż wyniki na to wskazują :P) a reszta ludzi (Ci normalni) idzie. Cały ten cyrk dzieje się u mnie, na zadupiu w ostatnim lub przedostatnim weekendzie maja – w tym roku 20-22 maja.

No to już każdy wie o co chodzi. Wszystko brzmi i wygląda przecudnie na pierwszy rzut oka ale tak nie jest, uwierzcie (przynajmniej dla mnie nie było bo jestem cienki).

Jak wyglądała moja przygoda? (uff… kur**, pisząc to aż mi ciężko i odbija się batonikami proteinowymi)

niedziela, 3 lipca 2016

Know pain, know gain - From Zero to Ultra Sezon 1 Odcinek 3 (S01E03)


Ten post jest kontynuacją poprzedniego posta (S01E02)


Gdzieś w Gorcach, w tle Tatery (2014)

I tak mijało liceum (a dokładniej Technikum Informatyczne). Miałem przed sobą 4 lata nauki i potencjalnego „luzu”, więc problemów zero. Całość miała kończyć się maturą i egzaminem zawodowym ale te 4 lata wydawały się wiecznością. Myślałem, że w tym czasie mogę zrobić wszystko i te kilka lat będą trwały i trwały… Matura i to, co nastąpi po niej, była daleko, więc zwyczajnie miałem to w dupie. Z nauką nigdy nie miałem problemów. Kartkówki i sprawdziany jakoś przechodziły, w najgorszym wypadku (rozszerzona majca) na tzw. „dopa” czyli 2.  Nadal najważniejsze były imprezy i granie na gitarze. Masa nowo poznanych ludzi, kolejne przyjaźnie ze szkolnej ławki (pozdrawiam pana Karola :)) i poza niej. Było fajnie ale na razie dość o tym. Koniec…
Jest taki okres w życiu każdego mężczyzny i kobiety pewnie też, że zaczyna się mieć różne pytania do siebie. Czym to jest powodowane to chyba nikt nie wie. Może dużą ilością hormonów, może tym, co w nas pakuje internet, telewizja i kolorowe gazety. Może wreszcie zainteresowaniem płcią przeciwną i to, że ta płeć zaczyna interesować się nami. Każdy wtedy chce zrobić „coś”. „Coś” może być różne. Niektórzy kupują super samochody (15-letnie Golfy :P), niektórzy fajnie się ubierają, inni zaczynają uprawiać sport, malować się, farbować włosy czy odchudzać. Prawie niespotykane są przypadki, że ktoś, chociaż przez jeden dzień, nie chce zrobić „coś”.