1. Zacznij działać!
Pierwsze i najważniejsze zadanie dla kogoś kto chce
zrobić coś w kierunku zdrowia i aktywności fizycznej. Musisz ruszyć dupę. Bez
tego, marzenia o chwale i nieśmiertelności się nie spełnią :P Nie tłumacz się
tym, że nie wiesz jak zacząć, co robić, jak i po co… Bo to jest kompletnie nie
ważne. Po prostu zacznij robić byle co i byle jak… Lepsze to, niż nie robienie
nic. Zapisz się na siłkę, basen, biegaj, rób pompki, brzuszki czy cokolwiek z
tych lub innych rzeczy. Nie masz kasy na siłkę… biegaj, nie masz czasu na bieganie
to zrób 500 pompek dziennie itd. Zacznij robić cokolwiek… to już dużo jak na
początek. Chcesz zacząć trenować? To zacznij OD DZISIAJ, nie od jutra, nie od
kolejnego poniedziałku czy jako postanowienie noworoczne… Im szybciej tym
lepiej – to jest najważniejsze. Nie wiesz jaką dyscyplinę sportu wybrać? Próbuj
wszystkiego po kolei… Wreszcie znajdziesz coś dla siebie.
2. Kochaj to!
Sport, jak inne rzeczy, można pokochać, można się od
niego uzależnić. TRZEBA go pokochać i się od niego uzależnić. Co lepsze, gdy
wybierzesz już tą jedyną dyscyplinę, miłość i uzależnienie od niej jest
nieuniknione. Jeśli tego nie kochasz, najwidoczniej to nie jest to co chcesz
robić, prosta sprawa. I nie ma sensu robić tego dalej… po prostu daj sobie
wtedy spokój bo szkoda się wkurwiać i robić coś na siłę (bo fajne, popularne,
bo inni to robią itp.)… może coś innego będzie dla Ciebie. Kiedy robisz coś
wystarczająco długo i naprawdę lubisz to co robisz… gdy przestajesz, czujesz
się jakby ktoś Ci zabrał coś ważnego z życia. To nie są wyrzuty sumienia, że
nie ćwiczysz i przytyjesz 2 kilo czy spadnie Ci w bicku pół centymetra… Po
prostu, szczerze, brakuje Ci wewnętrznie czegoś co robiłeś.
Dawno temu, moja dobra koleżanka – Magda, powiedziała mi,
że ludzie za często używają słowa „kocham”, że stało się bezwartościowe. I
miała w chuj tyle racji, że pamiętam to do dzisiaj. Kiedyś sam miałem z tym problem.
Później zacząłem wartościować inaczej i co raz rzadziej potrafię powiedzieć, że
coś lub kogoś kocham. Bo na miłość trzeba zasłużyć… to wymaga czasu. Czy to
miłość do sportu czy do innego człowieka… Jak się już pojawia to ma być szczera
i bez względu na wszystko, trwa na zawsze. To jest największy problem ludzi
którzy często tracą zapał, niewykorzystanych talentów czy rozpadających się
związków. Dawniej jak rycerz składał przysięgę wierności królowi czy damie
serca to przysięga była na zawsze, bez względu na to czy król porzucił go na
polu bitwy a dama wybrała później innego rycerza. On mimo to pozostawał wierny…
nawet w obliczu śmierci. Ale dawne ideały już dawno padły… Padały już nawet w
tamtych czasach. Także kolejnym razem zastanów się zanim powiesz, że coś tak
strasznie kochasz. Anyhow, jak ktoś jest true to jest true i tyle :) Właśnie
taki rodzaj miłości i uzależnienia potrzebny jest Ci w sporcie abyś robił coś
dobrze i miał z tego satysfakcję.
3. Bądź wytrwały!
Jeśli spełniłeś już punkt drugi to ten punkt przychodzi z
łatwością :) Wiadomo, że są momenty zwątpienia ale one są w tym wszystkim
najważniejsze. Z doświadczenia powiem, że treningi zrobione po przełamaniu
lenistwa są najfajniejsze i dają najwięcej satysfakcji. Te momenty w których
się nie chce, ale zaczyna trening i stwierdza po wszystkim, że było warto – te
momenty hartują nasz charakter jak najszlachetniejszą stal. Wytrwałość
wykształca taki niesamowity pancerz psychiczny na kolejne razy i na codzienne
życie, że po prostu szok. Łatwiej Ci jest później się przełamać we wszystkim,
jesteś spokojny, opanowany, nie dajesz się ponieść emocjom… Jesteś pierdoloną,
buddyjską oazą spokoju wyrzeźbioną w najtwardszej skale, jedynym możliwym
narzędziem – uporem i wytrwałością. No i produktem ubocznym tego jest jakże
wymarzony większy biceps, silniejsza klata czy co raz krótsze czasy na
maratonie :) Żaden profesjonalny sportowiec nie wiedział od pierwszego razu, że
nim zostanie. Ani Michael Jordan ani Usain Bolt czy Kilian Jornet nie byli
mistrzami od pierwszego treningu, nawet nie sądzili, że nimi zostaną. To
najpierw miłość a później wytrwałość zaprowadziła ich do złotych medali. I nie
mówię tutaj, że „heart of the champion” jest niepotrzebne czy nie istnieje… po
prostu nikt nie stanie się mistrzem od razu.
„Heart of the champion” albo kurwa „eye of the tiger”
:P:P:P ß
musiałem se napisać coś głupiego bo wszystko brzmi dzisiaj jakoś górnolotnie…
Podpunkt 1 :)
Myśl długoterminowo.
Progress w sporcie to kwestia nie jednego czy dziesięciu
treningów. To jest kwestia lat poświęconych danej dyscyplinie. Zjawisko
przepełnienia siłowni w okresie przed wakacyjnym oraz masa ludzi zaczynających
biegać na początku lipca a przestających na końcu lipca albo końcu wakacji to
jest już normalka i nikogo to nie dziwi. Nikogo nie dziwi to też, że Ci ludzie
mimo usilnych, miesięcznych starań nie są ani dobrymi biegaczami ani nawet nie mają
wymarzonej, plażowej sylwetki na wakacje.
Chcesz być w czymś dobry… Będziesz! Ale nie za tydzień…
4. Keep things simple!
Nie potrzebujesz siłowni Gold’s Gym, osobistego trenera, masażysty,
dietetyka, osobnej siłowni w domu, ciuchów Nike, masy suplementów, partnera
treningowego, willi z basenem, prywatnego AirBusa, samochodu, psa?, margaryny?,
zegarka?…. Cooooo kurrrrwaaa??!!!!
Nie potrzebujesz nic… żeby być aktywny :)
Jak to mówią: „Piękno tkwi w prostocie” i to jest
kluczem. Nie ma ABSOLUTNIE ŻADNEJ tajemnicy i sekretu żeby czuć się dobrze, być
aktywnym, dobrze wyglądać czy mieć dobry czas na setkę. Nie ma magicznych
pigułek, diety cud czy soku z gumijagód (chociaż podobno sterydy pomagają
:P:P:P). No po prostu nic… To jest wszystko takie proste, że aż się rzygać
chce.
Chcesz dobrze biegać, dużo biegaj.
Chcesz celnie rzucać do kosza, dużo rzucaj.
Chcesz mieć fajną dupę, rób przysiady.
Chcesz kopać ludzi po głowach, idź na taekwondo czy mma
czy inne cos.
And again…
And again….
And again………
Niektórzy by chcieli poznać ten jeden, jedyny sekret, tą
metodę… by być pięknym i młodym i najlepszym we wszystkim. Ale jej kurwa ni ma
nigdzie i nikt jej nie zna… sorki :P
Skrótem to można chodzić do sklepu po piwo albo przez
krzoki na basen, ale nie w sporcie…
Jakby skrót był, to by każdy nim chodził (ja też) ale, że
go nie ma, to jesteś zdany na siebie.
W treningu… prostota wygrywa… Jak to mówi stare
przysłowie: „Lepszy martwy i przysiad niż 100 innych izolowanych”. Nie musisz
robić miliarda serii na trzy aktony mięśni barku czy atakować bicepsa
dziesięcioma tysiącami podchwytów i nachwytów… Po prostu ćwicz. Tak jak lubisz.
W diecie… a to będzie za chwilę :)
W życiu… to sprawdźcie sami, że…
Prostota jest pięknem.
UWAGI:
*nie znaczy to oczywiście, że partner treningowy czy
dobra koszulka do biegania nie ułatwiają życia i masz za wszelką cenę się tego
pozbyć bo to ZŁO :P nie… Oczywiście, że to jest wszystko mega wygodne i się
przydaje… ale nie jest niezbędne.
*nie znaczy to też oczywiście, że masz trenować zupełnie
bez sensu i nie robić nic w kierunku zdobycia wiedzy na temat dobrego treningu.
5. Pozbądź się tego co Ci
przeszkadza!
Każdy ma setki wymówek na początek, rzeczy, które mu
przeszkadzają w życiu, w byciu sobą, w uprawianiu sportu, na co dzień. Tego to
ja nigdy nie rozumiałem…
Większość tych rzeczy jest w stu procentach zależna od
Ciebie… to w czym kurrwa leży problem? Bo ja tego nie czaje, zwyczajnie nie
czaje…
Sorki, uniosłem
się… za pokutę zrób sobie 10 pompek na ukojenie nerwów :P
Wkurwiają Cię kumple, których masz w dupie… to się z nimi
nie spotykaj.
Wkurwia Cię dziewczyna (chłopak) którą masz w dupie… to
ją rzuć.
No i musze przywołać ten przykład…
Tak wiele ludzi rzuca palenie przez całe życie…. A weź że
kurrrwa wreszcie rzuć to palenie i będziesz miał spokój!!! Bo Cię zabija
bardziej to rzucanie i poczucie winy niż samo palenie… Ja pierdolę!!!
Przepraszam Was,
moi drodzy za dużo przeklinania ale jak tu nie przeklinać…!
Żaden eko super e-papieros, żaden nikoret i desmoksan i
plastry i akupunktura Ci nie pomoże. To wszystko lipa jest żeby Ci piniądze
wziąć z Twojej kieszeni… najdroższe piniądze Twoje.
Rzuć i święto lasu… teraz… już nie ma kolejnego fajka,
nie palisz do końca życia. Nie na sylwestra czy urodziny bo rzucasz już tak od
10 lat… tylko teraz.
Ten sam motyw co z ruszaniem dupy z pkt.1
„Ale to się tak nie da bo uzależnienie…” Dupa nie
uzależnienie..
Ludzie rzucają kurwa ćpanie heroiny, cracku, hazard i
prostytucje.
Ludzie walczą z głodem i chorobami, nie mają hajsu codziennie
na żarcie a nie bzdurne fajki….
Nikotyna… też mi wróg, pożal się Boże. W dupie ją mam. Po
wuja ma mną rządzić?
Znowu się uniosłem…
No sorki, szczerze się staram mówić… 10 pompek za pokutę :P
6. Jedz żeby żyć, a nie
żyj żeby jeść
To jest podobnie jak z punktem 4. To zdanie zawiera
dosłownie i absolutnie WSZYSTKO co musisz wiedzieć na temat diety. Reszta
przychodzi ze zdrowego rozsądku.
Nie ma diety cud, metody „schudła 4 kilo w trzy godziny…
lekarze jej nienawidzą” czy „powiększ penisa o 2 cm w 10 minut” (ok, to
zabrzmiało dziwnie, ale wiecie o co mi chodzi :P) .
Żadna Chodakowska (mimo wszystko szacun za formę dla
Pani), żadne rozpiska diety od trenera osobistego czy dietetyka, dieta
kapuściana, białkowa, ketoza, low fat, low carb, mało sodu, dużo sodu, warzywa
kontra mięso i mógłbym tak pisać do jutra….
Trzymaj się wyżej wymienionego zdania i wierz swojej
głowie a nie temu co czytasz w magazynie fitness czy innym, niewiarygodnym
gównie…
MODERACJA i MYŚLENIE to jest klucz zdrowego odżywiania…
UWAGI:
*nie znaczy to oczywiście, że masz olać wiedzę na temat
odżywiania… Dokształcać się, zawsze jest warto :) aby mieć ww. „MYŚLENIE” oraz „zdrowy
rozsądek”, trzeba się trochę orientować w temacie.
7. Ustalaj i realizuj cele
Nooo… z tym to ja mam niesamowity kłopot. Także też
niewiele mam do powiedzenia. Ale staram się doskonalić w tej materii.
Może dlatego, że nigdy sportu nie uprawiałem na pokaz…to
też i celi (typu uczestnictwo w zawodach) nie było dużo.
Jak cele to osobiste. Staram się, jak mogę, je wypełniać.
To w ogóle ciężko wytłumaczyć o co chodzi…
Np. mógłbym się zapisać teraz na powiedzmy wyścig górski
10 km za 2 miesiące i postarać się zrealizować ten cel… ale jakoś mi ciężko. Nie
wiem z czego to się bierze…
Teraz chyba największym celem jest zrobić postęp w
ustalaniu celi :P brzmi śmiesznie…
Fajnie by było się przełamać i np. po przebiegnięciu
(zrealizowaniu jednego celu) jednego maratonu, zapisywać się na kolejny (tak
przykładowo mówię), w ten sam dzień, aby cały czas był cel… no zobaczymy… tak
by było fajnie w przyszłości…
Ale już mi coś wewnętrznie stawia opór i mówi: „zawody to
nie wszystko, bieganie ma cieszyć i sprawiać Ci personalną przyjemność” i taka
właśnie robota z moim charakterem…
Mam nadzieję że chociaż trochę wiecie o co mi tu chodzi
bo jakoś strasznie zawile to napisałem :P
W każdym razie, ustalanie sobie celi i dążenie do ich
realizacji jest mega ważne i super dopinguje do pracy nad sobą.
8. Miej „zdrowe”
priorytety
Mimo to wszystko co pisałem wcześniej, jak poważnie, patetycznie
i atrakcyjnie by to nie brzmiało, sport to nie wszystko co masz w życiu.
Jest dużo rzeczy ważniejszych, i mniej ważnych… zależy od
personalnych priorytetów.
Nie rób w ogóle nigdy, niczego za wszelką ceną. „Po
trupach do celu” jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Podejście bezmyślne do
hasła jakże prawdziwego „No Pain no Gain” tez nie zawsze popłaca. Kieruj się
logiką i swoim mózgiem bo nie raz bezmyślne traktowanie takich zasad (jakie by
mądre nie były) może prowadzić ot choćby do kontuzji, która wykluczy Cię z gry
na kilka miesięcy i wtedy to już na serio będzie „no gain” :P
Proszę Cię, nie stawaj się dziwakiem żywieniowym. Pomyśl
nad zdaniem „Jedz żeby żyć, a nie żyj żeby jeść” i to wystarczy. Idź z kumplem
na pizzę, kebaba czy piwko w jego urodziny, zjedz kotleta swojej mamy, nie
odmawiaj babci ciasta, które ostatkiem sił upiekła dla wnuczka… Ich szczęście i
zadowolenie jest ważniejsze niż wbicie ustalonej liczby kalorii czy
makroskładników.
Trening możesz pominąć albo zrobić później… przy
odrobinie szczęścia i zdrowia potrenujesz sobie później a nie w dzień dużego
święta, kiedy brat poprosił Cię o popilnowanie swojego synka czy wujek o pomoc
w przenoszeniu mebli…
Miej ZDROWE PRIORYTETY! O to, ja Cię szczerze proszę,
każdy człowieku co to czyta… Pozostańmy ludźmi i pozostańmy „normalni” gdy
dookoła tyle skurwysyństwa. Bądźmy przykładem mądrego uprawiania sportu, tego,
że sport łączy a nie dzieli i że ma swoje, naturalne miejsce w życiu każdego z
nas… Please, róbcie tak :)
9. Kolekcjonuj
doświadczenie oraz doświadczenia
„Doświadczenie wygrało z młodością” – jak często to
zdanie słychać przy okazji różnych imprez sportowych. I jest w tym dużo prawdy.
W większości sportów, jesteś najlepszy gdy posiadasz dobre zestawienie tych
dwóch rzeczy – odpowiedniego wieku i doświadczenia. Szczególnie prawdziwe w
sportach biegowych.
Rozmawiaj z innymi. Nie uważaj się nigdy za mądrzejszego.
Wymieniaj poglądy, ustalaj konsensus.
Dużo czytaj… o rzeczach różnych… wszystko łączy się ze
wszystkim, a w najgorszym wypadku wyrobisz sobie światopogląd na pewne sprawy.
W czasach, gdzie wiedza świata dostępna jest w internecie
a doświadczenie innych jest w zasięgu myszki i klawiatury… to mówi samo za
siebie.
Mimo wszystkiego, miej również swoje, żelazne zdanie… Nie
daj się zbić z tropu byle argumentem, ustal fakty, poszukaj a znajdziesz…
Dostosowuj swoje opinie tylko do niezaprzeczalnych faktów.
Kolekcjonuj doświadczenia… doświadczenia życiowe. Żyj
empirycznie… Wąchaj, dotykaj, smakuj, podziwiaj – to doświadczenia czynią nas
ludźmi. To doświadczenia pomagają nam być doświadczonym i na odwrót – bycie
doświadczonym krzyczy o inne doświadczenia.
10. „Baw się tym”
W cudzysłowie bo to nie jest moja myśl. Tak zawsze
powtarzał mój sensei na Karate. I było w tym dużo mądrości.
Niech sport będzie dla Ciebie przyjemnością i zabawą. Nie
rób nic na siłę, na sztywno, układaj plany pod swój humor a nie siebie pod
plany. Jesteś tutaj tak krótko (że nie dożyjesz emerytury :P), że szkoda czasu
na marnowanie czasu :P i brak zabawy w tym co robisz.
Ciesz się życiem i czasem, który masz… Ciesz się
wszystkim co masz, bo tak szybko czasami zaczyna czegoś brakować…
Śmiej się życiu w twarz i traktuj wszystko w
przymrużeniem oka…
Bądź szczęśliwy!
ENOUGH!
W kolejnym odcinku…. W sumie nie wiem co będzie w
kolejnym… Napiszę na Facebooku pewnie, jak już się dowiem…
Wszystkie update’y treningowe i inne, też na fejsie.
Ultraaaaa!!!! Przybywam!!!!!
Piotr „Duncan”
(From Zero to Ultra)
Podpisuję się rękami i nogami. Bardzo mądrze i w punkt. Dodalabym jeszcze jeden punkt do tej listy : wierz w siebie i walcz o siebie:)
OdpowiedzUsuńCzekam na relację po długim wybieganiu...:) Bo tak prędzej, czy później będziesz nazywał półmaratonu:))) I powiem Ci- po przeczytaniu informacji na fb że ' była to głupia decyzja', że w tym wypadku nie masz racji...Ale za jakiś czas odkryjesz dlaczego...let it grow:))) Super tak btw:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem i przyznaje, że jest to bezcenne kompendium wiedzy o życiu. Nie ominąłeś chyba żadnej kwestii i całość świetnie przedstawiłeś. Trzeba samemu "zażyć" tego leku jakim jest aktywność fizyczna, aby zrozumiec jakie dobroczynne właściwości niesie. Z przyjemnością bedę Cię obserwował dalej.:)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarze :) Super, że się podobało... i zapraszam na kolejne :) Długie wybieganie było ok tylko, że dużo za wcześnie :P dobrze znam swoje ciało i to po prostu było za dużo :) za dużo też nie można bo łatwo się zniechęcić, zwłaszcza że zaczynam przygodę i nie chcę jej za szybko kończyć :) np. jakbym teraz miał przebiec powiedzmy 40 km to bardziej by mnie to zniechęciło do biegania niż dało cokolwiek i nie byłaby to kwestia braku motywacji czy chęci do dalszych razów... Zajechałem się już, ponad siły, kilka razy w życiu, bez sensu i nic z tego dobrego, nigdy nie było :)
OdpowiedzUsuń